WOJNA

WOJNA

LABOARTORIUM, Stocznia Cesarska

pokaz premierowy 14.10.2022.

wróć wróć

Szczegóły wydarzenia

 

Wystawa – performance jest odpowiedzią na temat, który wraca w historii mniej lub bardziej odlegle. Co prawda odniesienia do wojny w Ukrainie muszą tu być widoczne, ponieważ ten temat od kilku miesięcy, z uwagi na geograficzną bliskość i potencjalne konsekwencje boleśnie wojnę przypomina, to jednak odniesienia do mechanizmu postrzegania wojny są uniwersalne. Gdyż nie chodzi tu o samą wojnę, a bardziej o jej symbolikę znaczeń i to jak człowiek się do niej odnosi.

Trzy sale i trzy różne obrazy mają unaocznić jak różne może być interpretowanie i odpowiedź człowieka na wojnę. Nie każdy poczuje się tu dobrze, bo nie każdy chce się z tym tematem konfrontować. Jednak te pytania padną i postawią człowieka przed faktami. I o tym jest wystawa.

W pierwszej sali, w momencie rozpoczęcia wystawy oddzielonej od reszty widz dowie się, że poruszamy temat wojny. Jest widzem koncertu na akordeon i mezzosopran, którego treścią jest miłość, przebaczenie i odkupienie. To nie przypadek, że sięgnięcie tu do muzyki sakralnej lub do sacrum się odnoszącej referuje do działań religii. To one pod przykryciem szlachetnych idei były i są przyczyną większości wojen. Muzyków od widzów oddziela tu jak w klasycznej cerkwi ikonostas  symboli i znaczeń dzielący przestrzeń na właściwą dla sacrum (muzyka, wzniosłość i patos) od profanum  - widza, który ma się poczuć jako ten, który nie rozumie tego spotkania z absolutem, ale go doświadcza. To najważniejsza cecha religii – poczucie małości wobec istoty wyższej. Bio-artowski ikonostas to symbole opresji i kulturowego upadku. Zestawia symbole i znaki w pary: street-artowy symbol walki Ujgurów z figuratywnym telefonem szpiegowskim chińskiej firmy Huai-Wey, ludowy wzór ukraiński z kolażem pocisków rakietowych z krzyżem moskiewskiej cerkwi prawosławnej, malowidła naskalne Aborygenów, Afrykanów i Indian z potężnym herbem Watykanu uzbrojonym w miecze. Oprawcy i ofiary, przemoc w służbie religii i totalitaryzmu. Ikoniczne kościoły, czy ornamenty zawsze zbudowane są na kradzieży i śmierci, a więc epatują przepychem bogactwa. Podobnie i tu, ornamenty wykonano z szynki serrano, najdroższej i najbardziej ekskluzywnej marki hiszpańskiej. To zbytek w czystej postaci. 

Ale po kilku minutach na ekranie za widzem pojawia się film z zabiegu ćwiartowania świni. Mięso, krew, narządy, noże, tasaki. Widz jeszcze nie wie, że ten akt dzieje się symultanicznie w drugim pomieszczeniu, tuż obok. Widz jest jednak aktorem tego przedstawienia. Autor nagrywa ten performance, gdyż ciekawym jest kto kontempluje koncert, a kto jednak ciekawie podgląda tę jatkę. Decyduje widz. To coś jak idea inicjatyw charytatywnych. Z jednej strony chętnie weźmiemy udział we wzniosłym koncercie charytatywnym, dokonamy donacji dla ofiar, ale podskórnie patrzenie na cierpienie rzeczywiste ma w sobie coś z perwersyjnej przyjemności. Chcemy zobaczyć wojnę, zwłaszcza z bezpiecznej przestrzeni własnego habitatu. Im więcej tych obrazów tym lepiej dla zbiórki środków finansowych lub rzeczowych. Dlatego telewizja nie pokazuje armii, lecz okaleczone dzieci, płaczące matki i marznących starców. Dopiero pod koniec koncertu drzwi się otworzą i widzowie wejdą do bocznej sali aby na żywo zobaczyć finał ćwiartowania mięsa. To sala oświetlona całkowicie na czerwono z białym stołem (ołtarzem) na którym ten akt się dokonuje. Ćwiartowania dokonuje niewprawny w zawodzie ubrany w paramilitarny strój dojrzały mężczyzna, symbol siły. To jest prawdziwa wojna. Źle zaopatrzony żołnierz rozbiera kradzioną świnię, bo jest głodny. Upada wartość własności, podziału, pracy. Jest tylko kradzież, głód i przemoc. To jest ołtarz wojny.

Ale stanie się jeszcze coś. W sali obok do muzycznego performance złożonego z ryku zwierząt w rui (jelenie) i dźwięków helikopterów i maszyn dokonuje się opresja starszego mężczyzny na kobiecie. Przywiązanej do słupa matce opłakującej swojego zamordowanego męża i dziecko. Na ekranie obok ilustracyjnie inny performance wykonawcy datowany sprzed 25 lat, gdzie jako dziecko nago ssie on piersi dwóch kobiet w milczącym i spokojnym geście karmienia. To zapis przemiany człowieka z dobrego dziecka w bezwzględnego żołdaka, dającego upust swojemu okrucieństwu i seksualnej żądzy. To pytanie, które postawił jeden z moich ukraińskich przyjaciół wysyłając syna na front pięć miesięcy temu. „Wiem, że wróci; ale kim wróci?”

W założeniu wystawa ma pokazać tą przemianę znaczeń dokonującą się tak w głowach i duszach uczestników wojny, jak i w jej obserwatorach. Widz ma zdać sobie sprawę, że nic o tym nie wie. Że dopóki nie doświadczy, jest tylko widzem. Ma zapamiętać, że jego szlachetna ofiarność sięga tylko końca jego nosa. Złoży donację ale tylko taką, aby nie uszczupliła ona jego stanu posiadania. Odda mieszkanie, ale tylko na chwilę. Za pięć miesięcy powie „no ale teraz już dość, idźcie do roboty”. Nie powie tego głośno, ale w towarzystwie zauważy, że „oni jeżdżą za darmo pociągami bez celu – zwiedzają nasz kraj”. Nacjonalizm, religia i chęć totalitarnego zarządzania państwem zawsze będzie do tego prowadzić. To one prowadzą do dumy, historycznego poczucia wyższości i misji. Kim wrócą ci ludzie i jak będziemy z nimi rozmawiać pozostaje pytaniem otwartym. Ale cały czas niewypowiedzianym. 

 

WYSTAWA:

 

Autor:

Maciej Śmietański – koncepcja, reżyseria, obiekty (ikonostas)

 

Gościnnie:

Paweł Nowak – akordeon

Magdalena Chmielecka – sopran

Jarosław Krajewski – performance (jatka)

Grzegorz Pleszyński – performance, instrumenty elektroniczne i dęte

Agata Skowrońska – performance

Zapisz się - newsletter