CZWARTA  FALA

CZWARTA FALA

Stocznia cesarska (hala 49A)

wernisaż wystawy czwartek 03 czerwca 2021, godz. 18:00

wróć wróć

Szczegóły wydarzenia

Wystawa zwraca uwagę na problemy, z którymi spotykamy się w pandemii COVID. 

Widz ogląda i czyta porzucone na zewnątrz budynku opisy – refleksje autora z wizyty w zamkniętym szpitalu zakaźnym w Toruniu, gdzie odwiedzał ojca umierającego na COVID kilka godzin przed zgonem. Refleksje dotyczą warunków leczenia, permanentnej samotności i odosobnienia, które przeżywają chorzy w szpitalach. Jest to refleksja nad rozerwaniem więzi społecznych, rodzinnych i przyjacielskich – rzecz coraz bardziej powszechna w pandemii. Kolejny tekst dotyczy lekarzy pracujących w szpitalach. Obciążenie pracą i wypalenie prowadzi do całkowitego zobojętnienia na śmierć, porzucenie walki o każdego chorego w obliczu wysokiej śmiertelności wśród hospitalizowanych. Należy zastanowić się nad kadrą medyczną wychowaną w takich warunkach, są to ludzie, którzy będą nas leczyć w przyszłości. Jak wyjdą z tego traumatycznego okresu swojej kariery. To inny obraz niż kształtowany przez media idylliczny przekaz o „herosach na pierwszej linii”. Należy go przepracować.

Wewnątrz hali zamkniętej stoczni, symbolu upadającej gospodarki; dodatkowo z koniecznością oglądania przez wybite okna – rodzaj symbolu lock downu. Hala jest zamknięta dla zwiedzających tak jak muzea i galerie sztuki w pandemii. W hali otwiera się widok kostnicy tymczasowej z poukładanymi workami na zwłoki. Nad nimi nieco poszarpane wiszą plakaty wyjęte z propagandy rządowej telewizji i murów naszych miast. Podziękowania dla „herosów” medycyny, Premier RP ofiarujący szczepionkę dziecku.  Plakaty świadczą dobitnie o fasadowości podejmowanych działań, mają uspokoić opinię publiczną wobec chaosu i braku planu realnych działań. 

Ta dystopijna wizja zniszczenia po pandemii ma być podstawą do przemyśleń o tym co możemy zaplanować i jak urządzić świat po traumie. Jest kolejnym głosem w rozpoczętej przez autora akcji Fantomowe Państwo z artykułami na forach internetowych, prezentacją wystawy Bioreaktory z pierwszej fali pandemii i Pasożyty z drugiej fali. 

Do wystawy autor zaprasza Marka Looneya Rybowskiego, artystę, autora murali o charakterystycznym hiperrealistycznym stylu. Jego wyczucie przywodzi na myśl skojarzenia z realizmem propagandy socjalizmu powracającej w praktyce mediów publicznych. 

 

PONIŻJ TEKSTY PREZENTOWANE W RAMACH WYSTAWY:

WIDZIAŁEM

Widziałem mojego ojca w szpitalu. Miał na imię Tadeusz. Mówiliśmy na niego Wódz. Leżał skurczony w łóżku na wygniecionej poduszce. Oddychał słabo, miał tzw. wąsy z tlenem. Lekarze mówili, że nie współpracuje, nie je i nie pije, chyba nie może. Rozpoznał mnie i mówi” synu to ty?” Zdjąłem maskę.

Zastanawiam się nad jego samotnością.

Dzień wcześniej umarł współpacjent z sali, ale personel wchodzi na salę tylko dwa może trzy razy dziennie. Więc tak mój ojciec sobie z nim martwym poleżał kilka godzin. Nie wiedział, czy to jego kolej, bo nie wiedział jakie sam ma parametry. W tym szpitalu nie ma monitora dla każdego chorego. Pulsoksymetr podłącza się też trzy razy dziennie, jak się nie załapiesz to między pomiarami umrzesz, nie ma alarmu.

Wszyscy mówili o wentylacji na brzuchu, ale to nie jest prawda. Nikt go nie przełożył, są tylko 2 pielęgniarki na zmianie, nie mogą nikogo przełożyć, nie mają siły i możliwości. Więc leży Wódz w przykurczu i się dusi.

Zabrali mu okulary. Ma minus siedem. Nic nie widzi. Jest sam, co 8 godzin wchodzą jakieś figury w kombinezonach. Mówią coś zza masek i przyłbic, ale on nie rozumie. Oni nie wiedzą, że potrzebuje aparatu słuchowego. Więc nie widzi, nie słyszy i nie rozumie. Ale lekarze przecież mu przekazali, nakazali i obejrzeli. Suahili. Nie widzi, dusi się, nie może znaleźć telefonu, ktoś odłożył go na stolik poza zasięgiem ręki, tylko na obchód. Potem zapomniał oddać. 24 godziny bez kontaktu. 

Rodziny nie wpuszczą, mnie wyjątkowo na 20 minut, profesorowi nie odmówią. Ani się dotknąć, ani pożegnać. Sala ciasna, korytarz ciemny. Nie tak to wygląda w telewizji. Nie ma respiratorów, monitorów, strzykawek automatycznych, postaci z napisem na fartuchu WERONIKA, która sympatycznie macha przez szybę. Są tylko halucynacje z niedotlenienia i śmierć. 

W tym szpitalu nie ma OIOM’u. Więc lekarz mnie pyta: „ratować, czy wie Pan, to i tak chyba nie ma sensu. Ale to pana decyzja…”. Zawieszony głos. A ja myślę: kto tu leczy? Czy leczy? Ja? Oni? Jeszcze dzwonię, ja, moja żona, walczymy, oni mają już inny plan… 

 

ROZMAWIAŁEM

Wojewódzki Szpital Zespolony w Toruniu, Oddział Pulmonologiczny Szpitala Obserwacyjno -Zakaźnego ul. Z. Krasińskiego 4/4a

Lekarz dyżurny:

  • Panie Doktorze, jeśli mój ojciec od wczoraj nie je i nie pije to może trzeba mu więcej płynów podać? A ile dostał?
  • No właściwie to nie wiem, ale mogę zobaczyć.
  • A dostał ramdisiwir?
  • No nie wiem, ale chyba nie.
  • Ale co – nie ma w szpitalu, czy o co chodzi?
  • Raz jest, raz nie. Niektórym podajemy.
  • Ale ojcu nie, dlaczego?
  • Nie wiem, ordynator decyduje.
  • Ale są jakieś wskazania, kryteria, kto dostaje, a kto nie?
  • Nie wiem, już mówiłem ordynator decyduje
  • Ale poda Pan jakieś płyny?
  • Tak, później podejdę.

Ordynator:

  • Ojciec się pogorszył, chcieliśmy przekazać go na OIOM, ale niestety doszło do zatrzymania oddechu, nic nie mogliśmy zrobić.
  • Rozumiem, dziękuję

Ordynator dzień po śmierci ojca:

  • Pani Doktor, mówiliście, że ojciec się pogorszył. Ale ja czytam wypis i tam napisaliście, że miał saturację 92%, postanowiliście go zaintubować i błędnie włożono rurkę do przełyku zamiast do tchawicy, co spowodowało uduszenie.
  • No wie Pan nie czytałam tego wypisu….
  • Ale przecież to Pani się pod nim podpisała i nikt inny, więc jak Pani nie czytała.
  • No tak, ale teraz czytam…
  • Czyli sami piszecie, że ojciec umarł z powodu błędu lekarskiego.
  • Rzeczywiście niefortunne sformułowanie…. mogę powiedzieć, że mi przykro…
  • I co ja mam z tym zrobić?
  • Rzeczywiście niefortunne…

Tamtego dnia, kiedy byłem w szpitalu lekarz dyżurny dmuchał balony i rozwieszał girlandy z wycinanek w dyżurce. Siedziała już wcześniej wypchana kukła lekarza zrobiona z covid’owego fartucha. „Taka dekoracja, koleżanka ma urodziny.” Dwa złote balony mówiły jasno  - 50. 

 

SPEKTAKL

Telewizja:

„jestem ratownikiem medycznym. Siedzę tak w tej karetce po kilka godzin. W tym fartuchu, nie mogę nic zjeść, czekamy tu z pacjentem kilka  godzin i nic. Nie wiem ile jeszcze dam radę…?”

Telewizja wieczorem:

„Zajętość łózek wynosi ok.62%, respiratorów 43%. Na razie mamy pełne zabezpieczenie dla wszystkich chorych. Problemem jest jednak to, że chorzy za późno zgłaszają się do szpitali. Nie rozumiemy tego, gdyż pomagamy wszystkim i system ma jeszcze rezerwę.”

Życie (o moim ojcu):

„Jutro wydam skierowanie on-line na test. Wyniki będą pojutrze. Przyślemy pulsoksymetr przez Pocztę Polską.” Przyszedł. 4 dni później, bez instrukcji. Ojciec miał tylko pójść do sklepu po baterie. Ale nie mógł wychodzić. Kwarantanna. Poszła siostra. Włożyła baterie. Zachorowała za 6 dni. 

Telewizja:

„mamy 1500 nowych zachorowań dziennie w województwie. Około 30 zgonów. Fala narasta i to nie jest jeszcze szczyt. Rząd zadecydował, że wyśle do województwa cztery miliony maseczek, to po trzy i pół na mieszkańca. Być może pozwoli to zapanować nad wzrostem.”

Życie ( o mojej matce chrzestnej):

Lekarz pogotowia: „Jak się pani będzie dusić bardziej, to przyjedziemy, ale na razie nie ma wskazań do wiezienia do szpitala. To tyle” „ale mój mąż też jest chory, może go zobaczycie”. „Proszę pani, jedno wezwanie, jedna porada. Proszę dzwonić osobno. To nie koncert życzeń.” Dzień później zawiozła ją córka, miała zajęte 80% płuc. Dwa tygodnie później przy wypisie powiedzieli, że trzeba kupić koncentrator tlenu do domu, bo w szpitalu nie mogą trzymać ”bez końca”. 

Życie (o moim ojcu):

„ma saturację 85% proszę przyjechać” „no nie wiem, trzeba zmierzyć kilka razy. My nie możemy do każdego jeździć, mamy mnóstwo pracy.” „mnie to nie obchodzi, moja bratowa jest anestezjologiem i powiedziała, że mam wzywać karetkę.” „no i po co się pani awanturuje, jedziem… jedziem”.

Ja (wspomnienie wraca)

Los Caños de Mecca. Leżymy na plaży. Moja żona opala nagie piersi, białe wino. Atlantyk szumi, 36 stopni w cieniu. Leżę i czytam jej Didi-Hubermana „Obrazy mimo wszystko” na głos. Wojna; eksterminacja; obojętność. Dlaczego to wraca…?

Telewizja

„dziś wieczorem mieszkańcy Polski spontanicznie wyszli na balkony, oklaskiwali medyków przez ponad minutę. Urząd Miasta Gdańsk zlecił wykonanie muralu „dziękujemy pracownikom służby zdrowia”” Artysta namalował, mural jest piękny. Przebitka na balkony. Pies w masce chirurgicznej. Dwóch gości w fartuchach puszcza muzykę z balkonu. Na innych balkonach tańczą. 

Epilog 

Zastanawiam się, kim będzie młody lekarz po takiej traumie. Przecież to on będzie mnie kiedyś leczył. Czy sobie poradzi? A może przejdzie pomiędzy balkonami wśród oklasków i po seksie z żoną uderzy ja w twarz. Ot tak z pogardy dla piękna. I popłacze się w toalecie. Takie tam zwykłe PTSD. Ja mu życzę jak najlepiej. Jest moją nadzieją.

 

 

MACIEJ ŚMIETAŃSKI – CZWARTA FALA (the fourth wave)
Wernisaż wystawy: Stocznia Cesarska (hala 49) 04.06.2021 godz.18:00
banery: Looney (https://www.instagram.com/marek.looney.rybowski/?hl=pl; www.looney.pl)
portret trumienny: Prof. Jacek Kornacki
tłumaczenia tekstów: Kosma Śmietański
opracowanie graficzne materiałów: Tomasz Halski
zdjęcia: Dominik Kulaszewicz  (www.kulaszewicz.pl
druk materiałów graficznych: ARPI (www.arpi.com.pl

zdjęcia z wernisażu: Łukasz Głowala

Podziękowania za pomoc w zorganizowaniu wystawy dla  Ani Śmietańskiej, Stefana Śmietańskiego, Agnieszki Braun i Mariusza Warasa 

Zapisz się - newsletter